środa, 26 marca 2014

5 produktów, które uwielbiam a są już niedostepne

Dzisiaj chciałam wam pokazać moją wspaniałą piątkę kosmetyków kolorowych, które jak mi się skończą na pewno nie kupie ponownie, gdyż są już niedostępne.

Essence Get Big Lashes  volume curl niestety maskara została wycofana z drogerii na jesieni. Cudownie pogrubia i wydłuża rzęsy przy czym się nie osypuje.

Essence A New League cień w kremie 01 my caddy in the wind. Cień w kremie o pięknym kolorze łososiowo- metalicznym. Używam go głownie jako baza pod cienie. Mimo, że Essence ma w swojej ofercie cienie w kremie maja one inną konsystencje niż ten kosmetyk.

Collection 2000 Shimmer & Shade  rozświetlacz zakupiony 3 lata temu w Pepco. Rewelacyjnie się prezentuje, tworzy prześliczna taflę odbijającą światło.

Manhattan Soft Mat lipcream 56K. Niestety kremowe pomadki zostały wycofane z szafy Manhattan, tym bardziej jest mi smutno, że jestem już na końcówce tego cudownego kolorku. Idealny na każda porę roku i na każą okazję. Cudownie się utrzymuję na ustach przy czym nie powoduje przesuszeń.

New Beauty Line lakier do paznokci. Lakier ten zakupiłam dawno temu na targowym stoisku. Kolor boski! Delikatny fiolecik ze złotymi drobinkami. Utrzymuje się do 4 dni. Rewelacja! 


I to cała moja 5. Może znacie jakiś fajnych odpowiedników przedstawionych przeze mnie produktów? A wy macie ulubione kosmetyki, które są już niedostępne?
Pozdrawiam!
Soemi87

wtorek, 25 marca 2014

Moje cienie Inglota

Jakiś czas temu obiecałam wam, że pokażę cała moją kolekcję cieni Inglota i oto jestem. Na początku zaznaczę, że będzie dużo zdjęć :)


 Inglot 111 to złoty cień w wykończeniu AMC Shine. Jest bardzo dobrze napigmentowany.

Inglot 120 to ciały cień w wykończeniu AMC Shine. Jest bardzo dobrze napigmentowany.

Inglot 128 to fioletowy cień ze srebrnymi i zielonymi drobinkami w wykończeniu AMC Shine. Po roztarciu fiolet zanika w kolor szaro brązowy. 128 jest cieniem średnio napigmentowanym.

Inglot 153 to brązowy- metaliczny cień w wykończeniu AMC Shine. Jest bardzo dobrze napigmentowany.

Inglot 358 to szaro-brązowy cień w wykończeniu Matte. Jest średnio napigmentowany. Super nadaje się do zaznaczenia załamania.

 Inglot 363 to ciemno brazowy cień w wykończeniu Matte. Jest bardzo dobrze napigmentowany.

Inglot 402 to brązowy cień w wykończeniu Pearl. Jest dobrze napigmentowany.

Inglot 419 to ciemno zielony cień w wykończeniu Pearl. Jest dobrze napigmentowany napigmentowany. Po roztarciu zieleń traci na intensywności.

Inglot 459 to czekoladowy cień ze złotymi i srebrnymi drobinkami w wykończeniu DOUBLE SPARKLE. Jest słabo napigmentowany i przy rozcieraniu drobinki nikną.

Inglot 465 to średni brąz ze złotymi drobinkami w wykończeniu DOUBLE SPARKLE. Jest słabo napigmentowany i przy rozcieraniu drobinki nikną.

Inglot 467 to blado różowy cień ze srebrnymi drobinkami w wykończeniu DOUBLE SPARKLE. Jest słabo napigmentowany i przy rozcieraniu drobinki nikną.

Inglot 496 to biały cień ze srebrnymi drobinkami w wykończeniu DOUBLE SPARKLE. Jest słabo napigmentowany i przy rozcieraniu drobinki nikną.

Inglot 502 to szaro brązowy cień ze złotymi drobinkami w wykończeniu DOUBLE SPARKLE. Jest słabo napigmentowany i przy rozcieraniu drobinki nikną.




Wszystko razem wygląda tak:


Po nałożeniu cieni na rękę zauważyłam, ze niektóre cienie są do siebie podobne, ale jednak inne ;)
Różnica pomiędzy 120 a 496 to przede wszystkim wykończenie co również wiąże się z pigmentacją. Szczerze powiem, że częściej sięgam po 496 :)

358 a 363- pierwszy jest bardziej szarawy a drugi  brązowy. Obydwa maja to samo wykończenie i są napigmentowane na tym samym poziomie.

Moja trójca do zewnętrznego kącika: 465 502 i 459. 503 bardzo się z nich wyróżnia. Może powiedzieć, że 565 i 459 są podobne, jednak ten drugi jest ciemniejszy i bardziej napigmentowany.

358 i 502 obydwa są ze skali szarości. 502 jest ciemniejszy i ma w sobie drobinki a 358 to typowy cień matowy. Bardzo lubię je w duecie.

363 a 459 sytuacja podobna jak powyżej. Obydwa cienie są brązowe, tylko jeden z drobinkami z drugi matowy. Również super spisują się w jednym makijażu.

I to na tyle z mojej kolekcji. Obecnie mam postanowienie, że chce dopełnić druga kasetkę i chce kupować 1 cień na miesiąc. 
Jakie kolorki mi polecacie i co uważanie za must have z Inglota.
Pozdrawiam!
Soemi87

czwartek, 20 marca 2014

Zapachowy czwartek: PINK HIBISCUS Yankee Candle



I kolejny czwartek więc kolej na porcje zapachu. Już po raz trzeci na moim blogu piszę o zapachu wiosennej kolekcji Q1 2014 Ynakee Candle. Tym razem przyjrzymy się zapachowi Pink Hibiscus.

Jeżeli zastanawiacie się, gdzie kupić produkty Yankee Candle, lub nie macie do nich dostępu zapraszam was do sklepu internetowego Goodies.

Ja nie omieszkałam zakupić kolejnego wosku w kształcie tarty.

Opis producenta: "Bardzo dekoracyjny, oszałamiający świeżym, nieco egzotycznym zapachem hibiskus jest ceniony – między innymi za swoje lecznicze właściwości – na całym świecie. Problem w tym, że jego pąki kwitną tylko jeden dzień. Na szczęście specjaliści od zapachowych wrażeń mają sposób na to, aby zjawiskowy aromat hibiskusa zatrzymać na dłużej. W różowym wosku Pink Hibiscus znajdziemy najczystszą, kwiatową esencję – pobraną z samego wnętrza pięknych kwiatów. Dzięki Yankee Candle będziemy mogli cieszyć się tym wyjątkowym aromatem do woli i z łatwością zamienimy wnętrze własnego domu w egzotyczny ogród otoczony kwitnącymi hibiskusami."

Pink Hibiscus należy do zapachów, których nie da się ułamać jednego kawałka tylko bardzo się kruszy, jednak nie wpływa to na sam zapach.

Moja opinia:
W tym wosku na sam początek wychodzą kwiaty a najbardziej ja czuje róże w połączeniu z cytrusem. Zapach jest bardzo intensywny. Długo utrzymuje się w powietrzu więc osoby o drażliwych nosach uważajcie. 

Jeżeli zachęciłam was do zakupu, to ten i inne wosku możecie znaleźć do zakupu na stronie Goodies.

Ten wosk na pewno pokochają osoby lubiące kwiatowe zapachy. Ja do takich nie należę, więc nic tylko gaszę kominek i zapraszam za tydzień na ostatnią recenzję wosku z kolekcji Q1 2014.

wtorek, 18 marca 2014

Moje bazy pod cienie

Kiedyś nie używałam żadnej bazy pod cienie. Jednak zauważyłam, że mam problem z lewym okiem. Na górnej powiece przed wewnętrznym kącikiem gdy poleca mi łzy to cienie schodzą całkowicie i robi mi się wielka plama.

Do testów moich baz używam cienia z Inglota 465, który jest delikatny i potrzebuje bazy, aby mieć się na czym osadzić.









Pierwszą bazą jaką zakupiłam była Stay on base Hean. Kupiłam ją za ok. 13 zl. 





Na początku była w porządku jednak teraz po 1,5 roku użytkowania zaczęła mnie denerwować (ważna jest do 9.2014). 





Ciężko jest ją cienko i równomiernie rozprowadzić po powiece. Nawet jak to się uda, gdy nałożymy cień to robią się z niego kluski. Zobaczcie same na zdjęciu obok takie ciemne brązowe kropki.










Następnie stwierdziła, że zamiast typowej bazy mogę używać cienia w kremie. Moim obecnym numerem 1 jest cień Essence edycja A New League odcień 01 My Caddy In The Wind. Wiem, że ten cień był tylko chwilę dostępny na runku, ale stwierdziła, że i tak wam go pokaże.




Ten kosmetyk nie jest bezbarwny jednak to nie przeszkadza wręcz bardziej podbija kolory.
Konsystencja bardzo kremowa i delikatna. Po powiece rozprowadza się jak masełko.





Zobaczcie ile zyskał cień gdy nałożyło się go na bazy cień w kremie. Kolor jest od razu mocniejszy. 














Kolejny cień w kremie to równie marka Essence wersja Stay all day odcień 02 Glammy goes to... tym razem cień jest caly czas dostępny w szafie Essence cena ok. 14 zł.





Jego konsystencja jest bardziej zbyta, aniżeli u poprzednika jednak na powiece aplikuje się bardzo dobrze.








Patrząc na zdjęcie obok cień wygląda również bardzo dobrze. Przede wszystkim o wiele lepiej jest widoczny ;)










Ostatnia moja propozycja to cień w kremie Catrice Made To Stay 040 Lord Of Blings. Wydaje mi się, że jest to również produkt jeszcze dostępny w szafach Catrice za ok. 16 zł.






Konsystencja jest bardziej kremowa niżeli Essence Stay All Day. Odcienie tych dwóch cieni są faktycznie takie same.






Jak widać Catrice również bardzo dobrze utrzymuje cień i podbija jego kolor.









Tutaj ogólnie podsumowanie cienia na poszczególnych bazach.


Przy żadnym cieniu w kremie nie mam problemu z rolowaniem czy tworzeniu się paskudnego prześwitu. Najmniej jestem zadowolona z bazy Hean. Na pewno nigdy do niej nie wrócę. O wiele lepiej sprawdzają się u mnie cienie w kremie. Są tanie i mogą być stosowanie solo, albo jako podstawa do całego makijażu.

A wy jakie bazy lubicie? Stosuje czasami cienie w kremie jako podstawę makijażu oka?
Pozdrawiam!
Soemi87