Styczeń już odszedł a wraz z nim przepiękna zima. Wraz z lutym pojawiły się prześwity w śniegu w postaci starej, brzydkiej trawy. Zimo wróć! Nie lubię takiej pogody! Ale nie o tym miała być notka czas na podsumowanie ulubionych produktów miesiąca stycznia. Oto jak się wszystko razem prezentuje:
Zacznę od pielęgnacji:
Orginal Source- Rasberry & Milk Vannila. Żel pachnie wręcz lizakami Chupa Chups o smaku truskawkowo- śmietankowym. Może nie nawilżał najlepiej jego zapach uprzyjemniał mi nawet najgorsze dni stycznia. Szkoda, ze już się kończy, i że jego cena jest troszkę wygórowana.
Fa- Sport Double Power 72h Sporty Fresh. Garnier przestał się u mnie sprawdzać i szukałam czegoś fajnego i dobre. Kulkę Fa zakupiłam po notce jednej z was Zapach jest bardzo przyjemny i przede wszystkim spełnia swoją funkcję. Moje pachy czują się wolne ;)
Oriflame Sparkle in Paris (nr 24585)- to mój zapach tego miesiąca. Na blogach czytałam, że jest lekki i przyjemny. Podpisuje się pod tym, że zapach jest przyjemny, ale dla mnie zalicza się do zapachów cięższych. W sam raz na jesienno- zimowe dni. Trwałość OK, ale nie powala. W końcu to woda toaletowa.
Tuszem miesiąca zostal Wibo Growing Lashes. Maskara ma za zadanie pogrubiać i stymulować wzrost rzęs. tego trugiego nie zauważyłam, jednak bardzo widoczne jest pogrubienie i wydłużenie. Mimo, że nie przepadam za silikonowymi szczoteczkami tam mi bardzo odpowiada. Ładnie rozczesuje rzęsy. Mimo, że zakupiłam go otwartego przez inna osobę, nie wyschnął i konsystencja jest bardzo zadawalająca. Dodatkowy jego atut to cena ok. 10 zł.
Bell Pocket 2 skin nr 12. Róż ten zakupiła w Biedronce za ok. 6 zł. Jest boki. Praktycznie
codziennie gościł na moich policzkach. Uwielbiam jego kolor.
Ulubiony cień to Inglot 467 Double Sparkle. Jest to cień, którego nie planowałam kupować, ale po obejrzeniu go w salonie stwierdziłam, ze musi być i mój. Bardzo ładnie rozjaśnia powiekę. Drobinki nie są tak bardzo widoczne.
Pod koniec grudnia zaczęłam malować kreski za pomocą cieni. W styczniu najczęściej stosowałam 4 cienie(zaznaczone) ze Sleek Oh so special.
I to na tyle. Jeżeli jakiś produkt przykuł wasza uwagę i chcecie, aby więcej powiedziała na jego temat piszcie w komentarzach.
A co było waszymi ulubieńcami w styczniu?
Pozdrawiam!
Przede wszystkim różowy tusz z Wibo - świetny ♥
OdpowiedzUsuńRozowy rowniez posiadam, jednak fajniejszy efekt daje zielony.
UsuńŚwietne, sporo z tych kosmetyków mam i też lubię :) Bardzo fajnie widzieć u kogoś taki wpis a zarazem posiadać to samo w kosmetyczce :)
OdpowiedzUsuńHihi mamy takie same gusta ;-)
Usuńróż <3
OdpowiedzUsuńJa by co to zapraszam do przeczytania jego recenzji.
UsuńTeż mialam takie same skojarzenie jeśli chodzi o zapach żelu pod prysznic:):)
OdpowiedzUsuńJest boski ;-)
Usuńten róż Bell to i ój ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńNie dziwie sie, bo jest naprawde super.
UsuńUwielbiam róże z Belli:)
OdpowiedzUsuńLubię tę maskarę z Wibo :D
OdpowiedzUsuńJest extra! I nie droga ;)
Usuńtusz z Wibo daje naprawdę fajny efekt! A Tobie też się osypywał?
OdpowiedzUsuńOdziwo póki co nie osypuje się i mam nadzieję, że tak pozostanie.
UsuńMarzy mi się ta paletka...a tusz z Wibo również sobie chwalę ;)
OdpowiedzUsuńPaletkę polecam. Ja zastanawiam się nad AN.
Usuńpaletka to moje skryte dream... ale róż z Bell mam ten sam! używam go od pół roku i jest cholernie ale to cholernie wydajny:D
OdpowiedzUsuńRównież bardzo polubiłam mascarę od Wibo :) A nieplanowany cień przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńmma ta paletke:)
OdpowiedzUsuńpowiedz mi co jest takiego w zelach Orginal Source ze wszystkie blogerki prawie je maja?
a u mnie można WYGRAĆ piękne SZPILKI!!
OdpowiedzUsuńtak, tak powiedziałam SZPILKI !!!!!
Wiem, że ich pragniesz :D
Ja maluję kreski tylko przy pomocy cieni. Inaczej nie umiem. ;-)
OdpowiedzUsuńmam ten tusz z wibo i też go lubię :)
OdpowiedzUsuńniestety żadnego z tych produktów nie używalam, ale już od dłuższego czasu choruję na paletkę ze Sleek Oh so special.
OdpowiedzUsuńAleś wydrapała tego Sleeka! :)
OdpowiedzUsuń